niedziela, 30 stycznia 2011

Chciec to za mało żeby móc

Mariusz Kapusta
Zastanawiasz się na ile możesz wierzyć ofertom szkoleń gwarantującym sukces oparty o nieustającą motywację lub pozytywne myślenie? Masz wątpliwości, ale nie wiesz z czego one wynikają? Przeczytaj, na co zwrócić uwagę w szkoleniach i tym co robisz, żeby móc osiągnąć to co chcesz.

Inspiracją do tego artykuły były moje ostatnie przemyślenia nt. ofert różnego rodzaju szkoleń, recenzji książek i artykułów, na które natknąłem się w sieci. Ostatnio bardzo mocno skanuję Internet w poszukiwaniu inspiracji, szukaniu okazji do współpracy i wynajdowaniu ciekawych miejsc, które w sensowny sposób nawiązują do tego czym się zajmuję. Co jakiś czas natrafiam na podejrzane według mnie artykuły, po których przeczytaniu coś mnie uwiera. Na przykład „wystarczy mieć cel w życiu, żeby od tej pory żyć szczęśliwie” albo „poznaj sekrety nieustającej motywacji” albo „naucz się jak osiągnąć niemożliwe”.


Być może trzeba zaliczyć mnie do sceptyków i osób, które nigdy nie osiągną pełni swoich możliwości, trudno na razie będę musiał to zaakceptować. Zajęło mi trochę czasu zrozumienie, dlaczego wszystkie te wnioski i teksty były dla mnie podejrzane, i właśnie moimi wnioskami chcę się dzisiaj podzielić.
Powołam się znowu na S.Coveya. Żeby osiągnąć prawdziwą efektywność w jakimś obszarze konieczne jest zaistnienie 3 elementów jednocześnie:
- musisz wiedzieć, co i dlaczego chcesz robić (wiedza),
- musisz posiadać umiejętności, żeby daną rzecz robić właściwie (umiejętności) i po trzecie
- musisz pragnąć to coś robić (motywacja).

Praktycznie wygląda to tak: jeżeli będziesz bardzo chciał to wygrasz w totka. Ilu z was w to wierzy? Wiele reklam treningów motywacji próbuje właśnie to wmówić: motywacja jest wszystkim, jeżeli odpowiednio się nakręcisz to osiągniesz wszystko. Po pierwsze nieustająca motywacja jest wg. mnie sprzeczna z naturą, nie znam nikogo, kto byłby nieustannie zmotywowany. Jeżeli ja dobrze sobie przypominam czas, gdy byłem maksymalnie zmotywowany to jest to czas napędzany maksymalnie adrenaliną lub bóg wie jeszcze jakim hormonem. Nie da się długo utrzymać takiego stanu, bo człowiek się wyczerpie. Jedyne na co bym się nastawiał idąc na takie szkolenie to nauczenie się technik przywoływania motywacji, w to jestem w stanie uwierzyć. Po drugie sama motywacja to za mało, jeżeli przyjąć model Covey’a za prawdziwy.

Co z tego, że chcę bardzo, żeby mój blog odwiedzało milion osób rocznie? Od samego chcenia nikt się tutaj nie pojawi. Załóżmy nawet, że wiem, dlaczego prowadzę ten blog. Bo chcę dzięki niemu rozwinąć się jako osoba a przy okazji zarobić na siebie robiąc to, co lubię. Jeżeli nie będę potrafił stworzyć dla odwiedzających wartości to mogę już przestać. Nieważne, czy to będzie umiejętność pisania, tworzenia modeli czy talent w pozyskaniu najlepszego contentu. Chęć to warunek konieczny, ale niewystarczający do osiągnięcia sukcesu.

Umiejętności też nie są wystarczające same w sobie. Osobiście potrafię lub potrafiłem robić wiele rzeczy, np. programować. Podobało mi się to i pisałem programy na swój użytek, lub w początkach mojej kariery w IT od czasu do czasu też stworzyłem coś do pracy. Ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu i nie widząc celu odpuściłem sobie tę ścieżkę. Od czasu do czasu ciągnie mnie w tym kierunku, ale tylko hobbistycznie. Wniosek: nawet jak jesteś w czymś dobry to też niekoniecznie musisz w tej dziedzinie odnieść sukces.
Patrząc poza mój przykład. Są miliony sportowców na świecie, którzy są dobrzy w tym co robią, a gwiazdami nigdy nie zostali.

Posiadanie celu też nie wystarczy. Wiem, że powinienem chodzić do pracy, bo to daje mi zarobić pieniądze i utrzymać się. Logiczne, przekonujące. Mogę nawet być dobrym w mojej pracy, ale bez pasji do tej pracy i wynikającej z tego motywacji nie osiągnę prawdziwego sukcesu. Chociaż akurat przy kombinacji wiedzy i umiejętności na wysokim poziomie i rozsądnym zmuszaniu się do czegoś wróżę dużo większe szanse powodzenia niż przy samej szczerej chęci.

Zadanie domowe: zastanów się, w których z rzeczy zajmujących się obecnie brakuje jednego z 3 elementów. To, którego z nich brakuje będzie wskazówką co z tym robić dalej.

Mariusz Kapusta

Ekspert Zarządzania Projektami, Autor, Coach

www.proaktywnie.pl www.leadership-center.pl

Cel.

Piotr Waydel
Wiele jest artykułów o motywacji, o działaniu, o kreatywności i samorozwoju. Ale cóż to wszystko jest warte, jeśli nie masz prawdziwego, wielkiego Celu. Co jest warta nawet fenomenalna zdolność do motywowania się, jeśli nie masz Celu? Co jest warte nawet nieprawdopodobnie czynne działanie, jeś...

Wiele jest artykułów o motywacji, o działaniu, o kreatywności i samorozwoju. Ale cóż to wszystko jest warte, jeśli nie masz prawdziwego, wielkiego Celu.

Co jest warta nawet fenomenalna zdolność do motywowania się, jeśli nie masz Celu?

Co jest warte nawet nieprawdopodobnie czynne działanie, jeśli brak Celu? Takie działanie rzuca tylko z kąta w kąt, stwarzając złudzenie, że robisz coś potrzebnego. Wcale nie posuwa Ciebie do przodu, bo gdzie ten przód?

Jeśli napotkasz na swojej drodze górę to pójdziesz w dolinę, nie wiedząc nawet, że za górą jest Twój Cel. Jeśli to wiesz, wtedy przeskoczysz górę, obejdziesz lub się podkopiesz. Ale to zrobisz.

Jeśli masz swój wielki Cel, to wszystkie bieżące malutkie cele, które są na tej drodze, osiągniesz z biegu.

Jeśli masz dokładnie zdefiniowany swój wielki i fascynujący Cel, to sprzyja Ci podświadomość i otoczenie. Zauważasz rzeczy, których wcześniej nie widziałeś, a okazje same pchają się do Ciebie. Patrzysz na wszystko z punktu widzenia Celu.

Ale ten Twój Cel musi być zgodny z Twoim najgłębszym przekonaniem i być Twoją największą pasją. Inaczej nie będziesz o nim śnił i nie będziesz aktywnie współpracował z nieświadomością. Musi być odległy, porywający, wielki i konkretny.

Jeśli już masz swój Cel, wówczas nie sprawi Tobie żadnego problemu stanąć przeciwko opinii środowiska i podjąć z pasją konkretne działania do niego prowadzące.

Nie możesz osiągnąć swojego Celu, nie znając Go. Żeby Go poznać musisz osoić i wyartykułować swoje marzenia, choćby najbardziej fantastyczne i zamienić je w Cel.

Cóż mogą dać trenerzy rozwoju osobistego, nauczyciele NLP i inni, jeśli nie mają swojego Celu, zgodnego z tym czego uczą i osiągnięć z nim związanych, a tylko przekazują wiedzę teoretyczną, nie służąc własnymi spektakularnymi przykładami?

Jeśli masz już Cel, to motywacja, chęć nauki, pragnienie rozwoju i cała reszta przyjdzie sama. Ale tylko wtedy, jeśli jest to Twój prawdziwy Cel.

Tego właśnie życzę TOBIE z całego serca.

Piotr Waydel

Chcesz odnieść sukces? Co jest twoim największym marzeniem?

Mateusz Kaliszewski
Marzysz o pięknym domu ze szczęśliwą rodziną, czy może o dobrze prosperującym biznesie dostarczającym mnóstwo satysfakcji z wykonywanej pracy. Wiedz, że tego da się dokonać. I co może cię zdziwi, nie trzeba mieć bogatych rodziców, znajomości czy szczęścia. To tylko...

...wymówki, aby nie ruszać się sprzed telewizora lub komputera grając w idiotyczne gry lub interesując się tym gdzie doda ma kolczyk ;P

Jedyne czego trzeba to trochę motywacji i chęć zmiany swojego życia. Więc wstań z fotela i zacznij się realizować. Zrób coś ze swoim życiem. Najgorsze jest to, że od dziecka jesteśmy programowani przez rodziców. Cały czas nam powtarzają: "bądź grzeczny/a, ucz się pilnie, zdobywaj dobre oceny, potem idź na studia i znajdź dobrze płatną pracę". Nie wiedzą jednego. Tego, że to nie zawsze jest recepta na satysfakcjonujące i pełne radości życie. Rób to w czym się w pełni realizujesz.

Ile się słyszy, że ktoś strajkuje, że mało płacą, że ceny rosną, że nikt nie ma czasu na nic, tylko praca i praca. Jeśli twoja praca sprawia ci przyjemność i twoje zarobki cię satysfakcjonują, to się cieszę i pewnie większość Ci teraz zazdrości. Właśnie większość zazdrości innym tego że mają duży dom, zyskowny biznes i jeżdżą na wakacje do egzotycznych krajów. Mam nadzieję że trochę cię uświadomiłem i wiesz o co mi chodzi.

Więc przestań narzekać na ceny, na brak czasu i przestań się usprawiedliwiać. To Ty jesteś odpowiedzialny/a za to kim jesteś, gdzie jesteś, co masz i jak się teraz czujesz. Nikt po za Tobą nie decyduje o twoim życiu. Może się ze mną nie zgodzisz, ale tak na prawdę to Ty do tej pory zgadzałeś/aś się na wszystko co ktoś ci dawał i jakie warunki stawiał. Zacznij pracować na swoje konto, a nie na swojego szefa. Przychodząc z pracy lub szkoły i siadając przed telewizorem, by oglądać innych narzekających w wiadomościach nic nie zmienisz. Nie ma żadnych wymówek (cały czas się powtarzam, ale to ważne).

Czy wiesz może kim jest Thomas Edison, czy bliżsi naszym czasom Michael Jordan i polski szczypiornista Karol Bielecki? Łączy ich jedno, osiągnęli sukces mimo wszystko, mimo tego, że ktoś ich dołował, jak nie nauczyciele i trenerzy to nawet życie. Ale oni potrafili się temu przeciwstawić, byli silniejsi od samych siebie, od swojego strachu . Thomasowi Edisonowi nauczyciel powiedział, że jest za głupi żeby cokolwiek w życiu osiągnąć. Dzisiaj wszyscy nie wyobrażamy sobie życia bez żarówek, a wartość jego przedsiębiorstwa mierzymy w miliardach dolarów. Michael jordan został wyrzucony ze szkolnej drużyny koszykówki, po czym zamknął się w swoim pokoju i płakał. Dziś mówi, że właśnie dzięki tamtemu zdarzeniu odniósł sukces i mogliśmy podziwiać jego piękne wsady. Ostatni przykład Karola Bieleckiego najdobitniej przekonuje nas, że wielka motywacja i pragnienie mogą wygrać nawet z cielesną ułomnością. Niedawno świat sportowy obiegła straszna wiadomość. W jednym z meczów Karol stracił oko. Przeszedł kilka operacji, ale to co się stało po wybudzeniu ze snu zdumiało chyba wszystkich. Karol powiedział, że to tylko oko i musi nauczyć się żyć inaczej. Nikt nie przypuszczał, że wróci do sportu. A jednak. W ostatnim meczu rzucił pierwszą bramkę i został królem strzelców w derbowym spotkaniu niemieckiej bundesligi.

Te trzy przykłady są najlepszymi obrazami tego, że jeśli czegoś pragniemy to zawsze to dostaniemy, ale musi to być poparte działaniem. Może coś Ci nie wyjść, możesz ponieść porażkę ale najbardziej liczy się twoja odpowiedź na te przeciwności losu. Chcąc odnieść sukces musisz mieć motywację lwicy która nie upolowała nic od kilku dni i ona sama i jej lwiątka przymierają głodem. Ona nie ma wyboru albo antylopa albo śmierć. Tak samo jest u nas w życiu albo próbujemy po raz kolejny i kolejny aż nam się uda albo niestety...

Przez kilka lat grałem w piłkę nożna w klubie na pozycji bramkarza i wiem bardzo dobrze jak to jest przegrać. Najdziwniejsze jest to, że po porażce zawsze miałem większą motywację. Mogłem się usprawiedliwiać, że nie miałem szans, że to wina obrońców itp. ale to ja jestem bramkarzem i ja bronię bramki. Dzięki temu nauczyłem się odpowiedzialności za siebie i za to co robię. I teraz mogę ci powiedzieć z całym przekonaniem: Nie obawiaj się porażki. Ona tylko pokazuje co jeszcze musisz poprawić, daję większą motywację i sprawia że zwycięstwo po niej smakuje jeszcze lepiej. Jeśli upadłeś i wszyscy spisali cię już na straty, pokaż jak bardzo się mylą, pokaż im i sobie że masz jaja, że wiesz czego chcesz i nic i nikt cię nie powstrzyma żeby to mieć.

Jeśli chcesz zrobić w życiu coś wielkiego, ale jak dotąd nie uczyniłeś/aś nic w tym kierunku, bo albo ci się nie udawało albo miałeś/aś za mało odwagi, by nawet o tym pomarzyć to wiedz że musisz przemienić się w żołnierza z ta różnicą, że twoim karabinem jest twój umysł. Zacznij o to walczyć jak na wojnie. Musisz. Nie masz wyboru.

Wyrwij się z tego minimalizmu społecznego, miej gdzieś rosnące ceny i ciągłe narzekania. Sukces przychodzi do tych którzy tego pragną, lecz musi być prawdziwa żądza. Zasiej w swojej głowie ziarenko sukcesu i sumiennie podlewaj je pozytywnymi myślami, pasją i inspiracją. Zobaczysz jakie życie jest fascynujące.

Jesteś jedyny/a i niepowtarzalny/a, zasługujesz na wszystko co najlepsze na tym świecie. Więc od teraz (nie od jutra);P zacznij myśleć w kategoriach zwycięstwa, sukcesu i spełnionych marzeń. Codziennie przed snem wyobrażaj sobie to co chcesz osiągnąć. Przynosi to wielkie efekty, sam/a się przekonaj.

Zacznij czytać książki ludzi, którzy doszli tam gdzie ty chciałbyś/chciałabyś dojść. Rusz w nieznane! Na koniec pamiętaj, że tu i teraz jest najlepszy czas żeby zacząć działać. Przegranymi są tylko ci, którzy nigdy nie spróbowali zawalczyć o swoje marzenia. Powodzenia!


Mateusz Kaliszewski - zainwestujwsiebie.blogspot.com

Newsletter SUKCESU- zapisz się już teraz! W prezencie 4 wspaniałe e-booki!

Zacznij inwestować w SIEBIE! - najlepsze e-booki

Pozdrawiam

Mateusz Kaliszewski

zainwestujwsiebie.blogspot.com

środa, 26 stycznia 2011

Odkładanie wszystkiego na później

nickita
Skąd się bierze chęć odkładania wszystkiego na później? Często się zastanawiałem jak wyglądałoby dziś moje życie, gdybym zawsze od razu robił to, co sobie zaplanowałem. Co mógłbym osiągnąć, gdybym nie zwlekał z wszystkim na ostatnią chwilę?

Odkąd pamiętam, zawsze miałem brzydki nawyk odkładania wszystkiego na później. W szkole prace domowe odrabiałem dosłownie w ostatniej chwili, często dopiero na przerwie przed lekcją. Do matury zacząłem się uczyć jakieś 2 tygodnie przed. Jakoś się udało, choć ledwo, ledwo. Do egzaminów na studia podszedłem podobnie. I oblałem. W rezultacie poszedłem na inny kierunek, który mówiąc szczerze nie do końca mnie interesował. Obiecałem sobie, że po roku spróbuję jeszcze raz i zmienię kierunek, ale... nawet nie zacząłem się uczyć i odpuściłem to sobie całkiem.

Oczywiście obok takich dużych i ważnych przedsięwzięć odpuszczałem (odkładałem na "wieczne nigdy") także masę spraw całkiem drobnych. Obiecywałem sobie, że już niedługo to wszystko uporządkuję, wezmę się naprawdę do pracy i szybko nadrobię wszystkie zaległości, ale zawsze jakoś tak się składało, że nigdy nie był na to właściwy moment.

Rano było zbyt wcześnie i byłem niewyspany, w dzień zbyt wiele rzeczy mnie rozpraszało, pod wieczór byłem już zwyczajnie zmęczony. I tak na okrągło. Wciąż nic nie robiłem. A życie przeciekało mi przez palce. Nie realizowałem swoich marzeń, planów, nie miałem większego wpływu na własne życie. Chciałem tak wiele osiągnąć, a tymczasem codziennie największym moim dokonaniem było tak naprawdę wstanie z łóżka przed południem. A i to nie zawsze się udawało. Zacząłem się zastanawiać:

Dlaczego odkładanie na później jest takie łatwe?

Teraz, gdy udało mi się nadgonić wszystkie zaległości i przezwyciężyć paskudny nawyk odkładania wszystkiego na później wiem, że odwlekałem zazwyczaj z bardzo prostego powodu. To co miałem do zrobienia wydawało się trudne, wymagało dużo czasu i wysiłku. A ja myślałem tak:

- Co się stanie jeśli zrobię to jutro?


- Nikt mnie przecież nie zastrzeli


- To tylko jeden dzień.

Na pewno jutro będę miał więcej sił. Wczoraj późno poszedłem spać, jestem dziś w nie najlepszej formie. Nie ma sensu się męczyć, w takim stanie nie jestem przecież efektywny. Lepiej odpocznę, naładuję akumulatory, dzięki temu jutro będę miał sporo energii i wszystko pójdzie mi łatwiej.


Tylko, że...


Jutro to dzień, który nigdy nie nadchodzi


Zdałem sobie sprawę, że przeceniam swoje możliwości. To co dziś wydaje się nie do zrobienia, wcale nie będzie łatwiejsze w przyszłości. Ani jutro, ani za tydzień ani za rok. Będzie tak samo trudne, jak jest dzisiaj. Więc odkładanie tego niczego nie zmieni, jeśli już to na gorsze. Co więc robić?

Jest tylko jedna rada...

Podziel swoje zadania na konkretne akcje do wykonania


Jak zjeść wielkiego słonia? Po kawałeczku! Oto cały sekret - zamiast zadręczać się jak wiele masz do zrobienia podziel swoje zadania na takie małe i drobne czynności, które z którymi spokojnie uwiniesz się w kilkanaście minut. I realizuj je po kolei, jedno po drugim, krok po kroku, aż zrobisz wszystko. Z każdym zrealizowanym punktem zobaczysz, że każdy kolejny wydaje się prostszy i łatwiejszy. Z czasem takie "odhaczanie" pozycji na Twoim listach akcji wejdzie Ci w nawyk i sam nawet nie zauważysz, gdy szybko nadrobisz wszystkie zaległości. Najważniejsze to dobrze zacząć.

Autor współtworzy serwis ziotemysli.pl poświęcony produktywności i walce z odkładaniem na później.

Nastawienie zmienia wszystko

Joanna Krystyna Wasilewska
Nastawienie zmienia wszystko. To od niego zależy Twój stan zdrowia i jak szybko do niego powracasz, a także jakość Twoich kontaktów z innymi i całe Twoje życie.

Wiele się ostatnio wydarzyło w moim życiu i chętnie Ci o tym opowiem.

W listopadzie i na początku grudnia spędziłam wiele czasu albo jeżdżąc z synem do szpitala albo sama w nim przebywając.

Mój starszy syn, Moroni, miał nieciekawie wyglądające znamię pod włosami i dostaliśmy skierowanie od dermatologa na usunięcie go w szpitalu przez chirurga onkologa.

W pierwszej chwili przejęłam się tym nie na żarty, tym bardziej, że moja ciocia ma czerniaka. Jednak wsparcie rodziny i przyjaciół i moje pozytywne nastawienie dały taki rezultat, że nie tylko spotkaliśmy się z niezwykłą życzliwością lekarzy i pielęgniarek, ale cała sprawa zakończyła się po naszej myśli, bez żadnych komplikacji i problemów na przyszłość.

Lekarz powiedział, że miałam wyczucie i w najlepszym momencie odbył się zabieg, ponieważ znamię było na skraju pomiędzy bezpiecznym, a niebezpiecznym. Ślad po cięciu jest ledwie widoczny teraz.

Co do mnie to od 10 już lat miałam pewne niezałatwione, zaległe sprawy zdrowotne, które niestety wiązały się z przeprowadzeniem operacji. Bałam się jej wcześniej i dlatego nic nie robiłam, ale postanowiłam zrobić wreszcie porządek we wszystkich sferach swojego życia, w tej też.

Mówiłam sobie wcześnie, że na wszystko muszę długo czekać, że nic nie przychodzi mi łatwo. Kodowałam się tak całymi latami. Tym razem jednak postanowiłam któryś już raz użyć na swoją korzyść prawa przyciągania.

Jeżeli nie wiesz, co to jest prawo przyciągania, to tak pokrótce, moimi słowami, mówi ono, że przyciągamy w swoim życiu to, na czym się skupiamy. Jeżeli myślisz, że jesteś szczęściarzem to faktycznie szczęście Cię nie opuszcza. Jeżeli myślisz na odwrót, to ciągle Ci się nie wiedzie, a im więcej o tym myślisz i mówisz, tym bardziej ten stan pogłębiasz i tak się nakręcasz bez końca.

Tym razem postanowiłam, że na operację nie będę długo czekać, że wszystko odbędzie się sprawnie, a ja bardzo szybko dojdę do siebie po operacji. Wyobrażałam sobie siebie już po operacji, zadowoloną z jej rezultatów. I faktycznie w 3, 5 miesiąca dostałam skierowanie do szpitala, przeprowadziłam stosowne badania, w najbardziej pasującym mi czasie odbyłam operację i już wróciłam do zdrowia.

I powiem Ci wszędzie po drodze korzystałam z publicznej opieki zdrowotnej, a byłam traktowana "po królewsku". W szpitalu nawet powiedziałam, że czuję się, jak w hotelu. Na dzień przed operacją, śpiewałam biorąc prysznic, czym zaskoczyłam inne pacjentki. Lekarz wyjaśnił mi, że, mogę osiągnąć pożądany efekt przy znacznie mniej skomplikowanej operacji, niż myślałam na początku.

Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe i początek oraz koniec operacji doskonale pamiętam. Pamiętam lekarzy i rozmowy z nimi, jak wyglądała sala, a nawet, o której operacja się zaczęła i skończyła. Weszłam na salę operacyjną świadoma i taka też z niej wyjechałam. Na sali pooperacyjnej podnosiłam głowę i szybko chciałam czuć się normalnie.

Kiedy byłam już na sali z innymi pacjentkami zamiast skupiać się na tym, że nie czuję się w pełni sił czy kondycji, rozmawiałam z innymi pacjentkami i pomagałam im, odwiedzałam poznane osoby, witałam nowe pacjentki i żegnałam te wychodzące. Czułam się potrzebna i z każdą chwilą było mi lepiej.

Leki przeciwbólowe przyjmowałam przez jakieś dwa dni po operacji i po powrocie do domu wzięłam tylko 2 tabletki.

Choć miałam zapisaną dietę lekkostrawną na miesiąc to już po 2 tygodniach po operacji mogłam jeść smażone, surowe i fasolę, a wczoraj nawet wypiłam szklankę Fanty i nic.

Nic mnie nie boli. Co rano chodzę do sklepu po zakupy i robię zakupy wózkiem (nie mogę nosić powyżej 2 kg). Czasami jest ich nawet 10 kg. Potem wózek wciągam na 3 piętro po schodach, jeżeli uda mi się zanim mama wyskoczy z mieszkania i go przejmie ode mnie.

Mogę podbiec, tańczyć. Czuję się świetnie. I wiem, że tak jest, bo tego chciałam, na tym się skupiłam, tego oczekiwałam i to widziałam jeszcze przed operacją.

W szpitalu poznałam wiele wspaniałych osób. Wiadomo, że każdy z nas jest inny. W szpitalu na operację przyjeżdżają też ludzie w różnym stanie i z różnymi diagnozami, ale Ci, którzy są pozytywnie nastawieni dużo szybciej dochodzą do zdrowia niż Ci pozostali.

Jedna z pacjentek, nakręcając się, jęcząc i cały czas skupiając się na bólu, co chwila potrzebowała interwencji personelu szpitala - to kolki, zastrzyki przeciwbólowe w krótkich odstępach czasu, to znowu był krzywo wbity wenflon i opuchła jej ręka, bo kroplówka spływała nie do żyły tylko poza nią. Jest to wspaniała, dobra osoba, ale sama sobie przyczynia cierpienia przez swoje nastawienie.

Jak ze wszystkich doświadczeń, tak i z tego, wyniosłam naukę i wiem, że nastawienie zmienia wszystko.

Dzięki niemu, a właściwie dzięki zmianie z negatywnego na pozytywne pozbyłam się tematu przemocy w moim życiu, który panował w nim przez 10 lat.

Dzięki niemu poszłam w tamtym roku w styczniu na kurs tańca i poznałam tam wspaniałego człowieka, mojego przyjaciela, który wniósł tak wiele do mojego życia i wiele mnie nauczył.

Powiem krótko. Zaplanuj, co chcesz mieć w swoim życiu, kim chcesz być, zobacz to i żyj tak, jakby to była prawda, a tak się stanie. Tylko pamiętaj, uważaj na to, czego sobie życzysz, bo dokładnie to dostaniesz. Takie jest prawo i czy w to wierzysz czy nie, ono działa. Bądź sprytny, użyj go dla swojego dobra.

Życzę Ci zdrowia i realizacji Twoich planów.



Joanna Wasilewska

www.joannawasilewska.com.pl

Filozofia sukcesu w czterech prostych krokach

Łukasz Paluch
Każdy z nas ma własne cele i marzenia, do realizacji których codziennie zmierza. Często bywa tak, że droga do ich realizacji jest długa i kręta, przez co nie wszystkim udaje się wytrwać do końca.

Niestety wielu ludzi pod wpływem różnych okoliczności poddaje się na obranej przez siebie drodze i pozwala na to, aby po marzeniach pozostały tylko wspomnienia.

Co decyduje o tym, że niektórzy z nas pozostają na drodze do realizacji tego, co zamierzyli albo o czym marzą, dopóki tego nie osiągną natomiast inni pozwalają, aby przeciwności losu hamowały, lub powstrzymywały ich na tyle skutecznie, że nie mają odwagi nawet zacząć?

Chciałbym dziś podzielić się lekcją, jakiej nauczyłem się od ś.p. Jima Rohna na temat jednej z filozofii sukcesu. Uważam, że jest ona na tyle prosta, że każdy z nas może z powodzeniem stosować ją w codziennym życiu. Oto ta lekcja...

"Uważam, że każdy powinien obserwować mrówki. Posiadają one niesamowitą cztero-częściową filozofię. Oto jej pierwsza część:

Mrówki nigdy się nie poddają. Jest to dobra filozofia. Gdy zmierzają w jakimś kierunku i spróbujesz je zatrzymać, poszukają innej drogi. Będą szły ponad, będą szły pod, będą szły na około. Ciągle będą wypatrywać innej drogi. Cóż za świetna filozofia, by nigdy się nie poddawać poszukując drogi, by dostać się tam, gdzie zamierzasz dotrzeć.

Po drugie, mrówki myślą o zimie przez całe lato. To bardzo ważny punt widzenia. Nie możesz być aż tak naiwny, aby myśleć, że lato będzie trwać wiecznie. Zatem mrówki gromadzą zimowe zapasy w środku lata.

Trzecia część filozofii mrówek jest taka, że mrówki myślą o lecie całą zimę. To bardzo ważne. Podczas zimy mrówki przypominają sobie, "To nie potrwa długo – wkrótce stąd wyjdziemy." I pierwszego, ciepłego dnia mrówki wychodzą. Jeżeli znowu zrobi się zimno, zanurkują z powrotem do swojej kryjówki, lecz potem ponownie wyjdą na powierzchnię w pierwszy, ciepły dzień. Nie mogą się doczekać, aby wyjść.

Oto ostatnia część filozofii mrówek. Jak dużo zapasów zgromadzi mrówka w ciągu lata? Wszystko, co tylko może. Cóż za niesamowita filozofia – "wszystko, co tylko możesz."

WOW, cóż za wspaniała filozofia, by ją praktykować – filozofia mrówek.

Nigdy się nie poddawaj, patrz przed siebie, bądź pozytywnie usposobiony i rób wszystko, co tylko możesz."

Łukasz Paluch

http://lukaszpaluch.pl

Pamiętaj – to Twoje życie – żyj odważnie!

piątek, 21 stycznia 2011

Jak szybciej osiągać cele?

Tomasz Zienkiewicz
Wyznaczanie i osiąganie celów – w ten sposób idziesz do przodu. Idziesz… albo jak wolisz: wleczesz się, zawracasz, porzucasz, potykasz bądź biegniesz, lecisz czy wręcz przeskakujesz – wszystko zależy od Ciebie. To Ty definiujesz jak będzie wyglądała Twoja droga z punktu A do B. Czy można szybciej?

Wyznaczanie i osiąganie celów – w ten sposób idziesz do przodu. Idziesz… albo jak wolisz: wleczesz się, zawracasz, porzucasz, potykasz bądź biegniesz, lecisz czy wręcz przeskakujesz – wszystko zależy od Ciebie. To Ty definiujesz jak będzie wyglądała Twoja droga z punktu A do B.

By zmienić swój stan obecny (to wspomniane już A czyli np. to ile zarabiasz) na docelowy B (czyli np. ile chcesz zarabiać za X miesięcy)– musisz wykonać parę kroków.

Czy można szybciej?


Pomysł na ten artykuł zaczerpnąłem po przesłuchaniu podcastu Steve Pavliny (stevepavlina.com) pod tytułem Faster Goal Achievement. I jemu należą się oklaski jakby co.


Najpierw przykład

Dla ułatwienia coś mierzalnego: niech będzie to cel ‘schudnąć o X kg do urlopu’. Po prostu kasę i wagę łatwo się mierzy.

No i teraz wyobraźmy sobie jakiegoś delikwenta po długotrwałym zażywaniu hamburgero-fastfoodowych przysmaków, braku ruchu itd. (jeśli ktoś oglądał Supersize Me to może sobie łatwo wyobrazić taki przykład).

No dobrze mamy takiego delikwenta z nadwagą. Chciałby schudnąć do urlopu. Dla ułatwienia nazwijmy go Ździsiek.


Determinacja i motywacja

No i czego temu człekowi brakuje by osiągnąć swój cel?

- Wie czemu chce cel osiągnąć – bo ma zamiar np. imponować niewiastom na plaży podczas urlopu

- Wie co ma zrobić – przejść na dietę, zacząć się systematycznie ruszać, może jakieś witaminki itd.



Aby osiągnąć cel musi po prostu zacząć działać. A do tego potrzebuje MOTYWACJI.

Proste? No niekoniecznie. Spróbujcie wstać godzinę wcześnie by pobiegać, albo gdy zespół w pracy wychodzi na lunch do pizzerii powiedzieć – ‘a ja poproszę sałatkę’. Cholernie trudne.



A teraz znowu Whirlpool: wyobraź sobie… jakiegoś sportowca, który utrzymuje swoje ciało w ryzach: codzienny trening, dieta, zdrowe odżywianie.

I teraz fiku miku prast: robimy zamianę duszyczek: dusza/umysł sportowca ląduje w ciele obhamburgeryzowanego domatora – czyli naszego Ździśka.

Budzi się taki sportowiec – podchodzi do lustra i … O ŻESZ TY!!! Co widzi? Ciało, jakiego nie chce mieć, wręcz nie akceptuje. On wie, jakie ciało naprawdę ma – wysportowane i bez oponki!



Sportowiec od razu zaczyna coś z tym robić – tu już nie ma odkładania, wyszukiwania wymówek i szukania utrudnień. Po prostu MUSI dojść do normalnego dla niego ciała – czyli lżejszego o X kilogramów. Ma determinację i od razu wprowadza zmiany wszędzie tam gdzie to konieczne – bo mu cholernie zależy.

Kiedy ludzie coś zmieniają w swoim życiu? Bardzo często wtedy gdy ich coś mocno ukłuje. I to niekoniecznie zawał serca czy mega frustracja w pracy.

Wtedy rodzi się determinacja do tego by coś zmienić, że ‘już dłużej tak być nie może!’.



Szybsze osiąganie celów

Pomysł jest więc prosty.

1. Pomyśl jak chcesz by było po osiągnięciu celu – czyli jak ma wyglądać stan docelowy. Oczywiście najlepiej by było, żeby to była wizja z prawdziwego zdarzenia – z ‘poczuciem’ tego wszystkiego. Czyli – ‘stań się sportowcem’. Cała esencja tego pomysłu polega na wykonaniu tego ‘przesunięcia osobowości’ – czy też inaczej mówiąc duszyczki/umysłu. Musisz poczuć się tą docelową osobą. Wtedy znajdziesz wszystko to co Ci tak cholernie przeszkadza obecnie

2. Znajdź jakie są różnice w tym co jest a tym co powinno być. W Twoich działaniach, ale również i postawie czy zachowaniu. chodzi również o te najdrobniejsze rzeczy. Steve listuje jako przykład coś takiego: gdy postawił sobie za cel zostać milionerem to doszedł do wniosku, że jako bogata osoba nosiłby więcej pieniędzy w portfelu. I stopniowo dokładał sobie kasy. To mu pozwoliło zaakceptować to że dysponuje większymi kwotami.

3. No i teraz to już z górki: działaj, zmieniaj. Zasypuj tą lukę pomiędzy tym kim się czujesz (stan docelowy) a tym co jest obecnie.



To podejście ‘zamiany osobowości’ jest według mnie doskonałe by zbudować w sobie odpowiednią motywację do zmian i do pokonywania drogi od A do B.



Jest jeszcze jedno: starochińskie (albo staroalbańskie, staropolskie – w każdym razie stare) przysłowie mówi że ‘kto zaczął ten połowy dokonał’. I to też prawda. Rusz się już teraz – nie odkładaj tylko do dzieła :)


W punkcie B będzie Ci znaaaacznie przyjemniej :-)
Autorem tekstu jest Tomasz Zienkiewicz. Zapraszam na www.dlasiebie.pl :: rozwój osobisty, kariera, finanse oraz na mój blog www.zieniu.pl